Biała Świątynia w Chiang Rai to jedna z nielicznych atrakcji tego miasta. Zbudowana wcale niedawno wygląda trochę cepeliowo, ale ogólnie wrażenie robi miłe. Chyba nieco inaczej musiała pomyśleć pewna chińska turystka, gdyż skorzystała tam z toalety w sposób, który przyniósł hańbę jej rodakom. Po pierwsze pani nie chciała po sobie spłukać, a po drugie zużyty papier wrzuciła do rezerwuaru z wodą. Na uwagi obsługi, że tak nie bardzo i że proszą o posprzątanie, pani sobie poszła. Ponieważ świątynia jest prywatna, właściciel się wściekł i ogłosił zakaz wstępu dla chińskich turystów, motywując to tym, że podróżnicy z tego kraju zostawiają po sobie po prostu syf w toaletach. Wzruszył się jednakże widząc smutne miny zawiedzionych globtroterów z Państwa Środka i zakaz wkrótce potem zniósł. Obecnie jednak przewodnicy grup mają być odpowiedzialni za zachowanie swych podopiecznych (czyli to oni będą musieli posprzątać kibel, a nie jakiś biedny Taj).
Tajlandia chce bardzo przyciągnąć chińskich turystów, zniosła im nawet wizy. Sprawa robi się coraz ciekawsza, pojawiły się apele władz, żeby nie przeszkadzać przybyszom w zwiedzaniu. Może być jednak ciężko, bo kilka dni temu była inna afera - grupa chińskich podróżnych wspięła się na święty mur w Chiang Mai, by zrobić sobie tam zdjęcia. Według lokalnych wierzeń, na tym murze żyją duchy przodków i raczej nie należy na niego włazić. Sytuacji nie poprawił fakt, że panie były w spódnicach (widok z dołu musiał być wspaniały).
Chińczycy są obecnie najbardziej podróżującą i najwięcej wydającą nacją na świecie. Problemów jednak nie brak. To, że wiele wydają, nie znaczy, że są dobrymi gośćmi. Kupno zegarka za kilkadziesiąt tysięcy euro idzie w parze z sikaniem w krzakach, bo im szkoda na toaletę. Kreacje w podobnych cenach z jedzeniem makaronu z pudełka na ławce przed sklepem. Coraz więcej osób stara się unikać chińskich turystów, tym samym sprawiając, że przychody małych biznesów idą w dół. O ile liczba turystów sięga stu milionów i zapewne jakieś 99% z nich nie robi niczego dziwnego, o tyle jednostki, które nie opanowały tajników korzystania z toalety robią im koszmarną opinię. Inna sprawa, że do raczej standardowych zachowań należą wrzaski, plucie i śmiecenie. Na Malediwach są już podobno hotele, które odmawiają przyjmowania gości z Chin. Część z tych, które ich przyjmują, zabierają z pokojów czajniki, bo obsługa miała już dość tłumaczenia, że nie można w nich gotować jajek i makaronu.
Sprawa jest tak poważna, że nawet Najwyższy Wódz się nią swego czasu zajął. Podczas wizyty na Malediwach poinstruował rodaków, by nie jedli zupek instant, tylko lokalne dania, nie śmiecili i nie niszczyli raf. O ile z rafami może jakoś będzie, o tyle chwilę temu znowu gruchnął materiał o tym, że grupa chińskich turystek jadła we Włoszech makaron z kubełka pod Guccim. O śmieceniu to chyba nawet nikt nie będzie pisał artykułów.
Źródło: http://www.chiangmaicitynews.com/news.php?id=4818